Prąd znikał i znikał, a z roku na rok w największym kościele w mieście było coraz cieplej.

Prąd "znikał i znikał", a z roku na rok w największym kościele w mieście było coraz cieplej. Cóż takiego się stało, że teraz ponoć "nie znika", czyli jest, a w kościele zimno do tego stopnia, iż uczestnicy mszy zaczynają coraz częściej narzekać. Dotarła do nas od wielu mieszkańców informacja, że w kościele jest coraz zimniej, niektóre matki z dziećmi uciekają w cieplejsze miejsca poza kościół, nie czekając do zakończenia mszy.

Obecne zjawisko „zimnego kościoła” jest bardzo trudne do wyjaśnienia. Przez kilka lat w kościele było cieplutko, aż miło było uczestniczyć we mszy. Oskarżenie o posiłkowanie się miejskim prądem, o czym szeroko rozpisywały się media i dyskutowano na forum samorządu, proboszcz odbijał stwierdzeniem, że parafia płaci rachunki i żadnych nieprawidłowości nie widzi. Cóż zatem się stało, że wcześniej parafię stać było, aby kościół był systematycznie ogrzewany a teraz zimno w nim nie do wytrzymania? Czyżby parafia na tyle zbiedniała, że z ogrzewania zrezygnowano, bo proboszcz nie ma środków na dalsze opłacanie rachunków? Trudno uwierzyć, aby tak nagle spadły dochody parafii w stopniu uniemożliwiającym jego dalsze ogrzewanie. Prąd "znikał", było ciepło. Prąd jest, a zimno nie do wytrzymania. Ot, deus ex machina!