Temperatura rośnie, świadomy wyborca wyciąga wnioski
Trwa kampania wyborcza do samorządu. Ta gonitwa niesie ze sobą przeróżne dziwne rzeczy. Nabierając rozpędu, coraz bardziej oddala się od prawd i demokracji, zaczarowuje rzeczywistość, chłoszcze zawiścią, łaja wartości, niekiedy włazi z buciorami w prywatne życie ludzi a niektórzy zaznają goryczy szantażu. Walka o władzę nie wszystkim kojarzy się z zasadami i uczciwą rywalizacją. W tym ogłupiającym niekiedy ferworze, zatraca się poczucie rozsądku i przyzwoitości. Na poczekaniu tworzy się fantasmagorie, aby zamazać wstydliwą rzeczywistość. Ani to z prawdą, ani z uczciwością nie ma nic wspólnego.
Najłatwiej poruszać się w tym wszystkim kandydatowi (w odniesieniu do walki o funkcję burmistrza) urzędującemu na najważniejszym fotelu w mieście. Jemu najłatwiej zaklinać rzeczywistość i mamić potencjalnego wyborcę. Dysponuje potężnym zapleczem, które karmione przez lata ma pełną świadomość możliwych strat po utracie władzy lidera. Urzędujący burmistrz a obecnie także kandydat dysponuje niemałymi publicznymi pieniędzmi, które sprytnie wydane, zaprocentują na wynik wyborczy bez obawy prawnego posądzenia o manipulację. Oczywiście jest to łatwe do oceny i wyborcy najpewniej takie naiwne przypadki wykorzystywania funkcji i środków wyłapią i właściwie z interpretują.
Tegoroczne wybory bardzo różnią się od dwóch poprzednich. Tak w 2006 roku, jak i 2010 w ciemno można było wskazać, kto bez problemu wybory na burmistrza wygra. Wyborcy na tyle byli zachłyśnięci pozornym sukcesem jednego człowieka, że wygrał on znacznie i na ludzie. Główny kandydat nie miał opozycji, a znaczna część ludzi - niekoniecznie ze swojej winy, bardziej z braku informacji - pomyliła prawdę z fałszem. Tym razem – z uwagi na różne okoliczności oraz ujawnienie rzeczywistych mechanizmów władzy i sztucznie wywoływanego sukcesu - zaczęli się zastanawiać, czemu jest tak a nie inaczej, czemu pieniądze idą w tę a nie w drugą stronę, kto tak naprawdę jest kim i z kim – gonitwa po władzę przybrała znacznie inny, nafaszerowany nerwami i hipokryzją obraz.
Świadomemu i zorientowanemu wyborcy bardzo trudno przyjąć do wiadomości wiele przedziwnych informacji. Świadomy wyborca przygląda się, robi porównania, wyciąga wnioski i ocenia. Świadomemu wyborcy bardzo trudno zrozumieć np. fakt, że miasto w 2013 roku wypuściło obligacje, aby spełnić warunki podyktowane przez ustawę i RIO oraz po to, by zrównoważyć deficyt budżetowy w kwocie ok. 2 mln złotych a komunikatem skarbnika miasta na wiosnę 2014 roku, że wypracowano oszczędności z poprzedniego roku w kwocie ok. 1,5 mln zł. Informacja ta niesie w sobie tyle sprzeczności, że świadomy wyborca łatwością dostrzeże w tej „manipulacji” podstęp i odczuje, że władza chce go na czymś nabrać. Świadomy wyborca zapewne ma problemy ze snem, kiedy skonfrontuje ogólnie znane fakty z wersją przedstawioną przez władzę odnośnie niejasnej sprawy związanej z poborem prądu przez kościół na koszt podatnika. Brak konkretnego wyjaśnienia tej sprawy powoduje u niejednego wyborcy niemały ból głowy. Świadomy wyborca nie jest pewny, czy sprawa tocząca się przed sądem okręgowym o zwrot 450 tys. dla przedsiębiorcy za roboty przy zamku nosi znamiona działań korupcjogennych; dotyczyć to może również innego przedsiębiorcy, który czuje się oszukany na kwotę sporo ponad 100 tys. zł. Nie można wykluczyć, że świadomy wyborca zada sobie pytanie, na ile prawdą jest, że burmistrz „wziął”, czy też „pożyczył” znaczne kwoty na swoje potrzeby prywatne od przedsiębiorcy wykonującego ówcześnie oficjalnie prace na rzecz miasta i w tym samym czasie remont prywatnej posesji włodarza miasta? A jeśli tak, to czemu nie ujął tego w swoim oświadczeniu majątkowym? Świadomy wyborca jeszcze większy ma dylemat, kiedy w protokołach pokontrolnych wyczyta całą gamę zarzutów skierowaną do nim rządzących. Wyborca orientujący się w rzeczywistości nie przejdzie do porządku dziennego, zapoznając się z wynikami kontroli w MOPS, gdzie wskazano poważne nieprawidłowości dotyczące mających tam miejsce przetargów tzw. „na gębę”. Niełatwo jest wyborcy podjąć decyzję, gdy słyszy z ust urzędnika niezgodną z prawdą wysokość pozyskania przez obecną władzę środków zewnętrznych. Trzeba być kiepskim z matematyki, by przeszacować prawdziwą kwotę o ponad 20 mln zł. Świadomy wyborca z łatwością sprawdzi w dostępnych danych, że miasto pozyskało niecałe 8 mln, a pozostałą kwotę pozyskali na własnych rachunek przedsiębiorcy, z czym władze miasta nie miały nic wspólnego. Tych dziwnych spraw jest dużo więcej, świadomy wyborca jest wręcz przytłoczony dowodami na niekompetencję władz.
Świadomy wyborca, zanim zdecyduje się oddać głos, dokładnie policzy ile z kasy miasta zyskała rodzina kandydata ubiegającego się o reelekcję, także inne osoby, które bardzo urzędującej władzy sprzyjają. Świadomy wyborca umie liczyć, bez trudu obliczy, ile kasy popłynęło szerokim strumieniem w kierunku bardzo „głodnej” parafii i zarządzającego nią biznesmena. Nie będzie musiał długo się gimnastykować, żeby dostrzec upadek działalności kulturalnej w mieście i pompowanie przez lata pieniędzy w bardzo dziwne przedsięwzięcia związane z proboszczem, który na zawołanie pieje peany z ambony o „skromnym burmistrzu”. Świadomy wyborca, ale i świadomy katolik dobrze wie, co to jest skromność i nie da się nabrać na tak serwowaną naiwność.
Przede wszystkim świadomy wyborca zrobi sobie podobne porównanie w odniesieniu do innych osób, ubiegających się o fotel burmistrza. Zastanowi się, czemu jednemu z nich stawia się zarzut dotyczący jego długów prywatnych, czemu wciąż są takie wysokie? I bardzo szybko zrozumie, że to zarzut co najmniej absurdalny, bardzo prywatny, podnoszony co cztery lata przy okazji kolejnych wyborów. Świadomy wyborca w lot zrozumie, że taki kandydat musi być bardzo uczciwym człowiekiem, bo trudno mu postawić inne zarzuty. Świadomy wyborca wie, że ten akurat kandydat rządzi już dwie kadencje na innym szczeblu władzy samorządowej i musi być bardzo odporny na „branie” i „pożyczanie”, bo w przeciwnym razie już dawno zapomniałby o swoim prywatnym długu, tak bardzo męczącym zwolenników jego kontrkandydatów. Świadomy wyborca dobrze wie i pamięta, że ten zadłużony kandydat, posiadający wielodzietną rodzinę, wziął w swoim czasie sprawy w swoje ręce, bo takie postawy proponowała mieszkańcom naszego kraju ówczesna władza i w perfidny sposób został oszukany, za co pokutuje do dzisiaj. Traktowanie tego jako zarzut w stosunku do kandydata graniczy z pospolitą głupotą. I świadomy wyborca doskonale to wie.
Świadomy wyborca z zażenowaniem dowiaduje się, na jakie adresy wysyłane są brzydkie anonimy, jak są zbierane pieniądze na wybory i komu pod groźbą utraty pracy każe się siedzieć cicho na dupie i nie zezwala kandydować do samorządu różnych szczebli. Świadomy wyborca dobrze wie, ile to wszystko ma wspólnego z demokracją. Co jeszcze wie świadomy wyborca i świadomy katolik, dowiemy się na pewno w połowie listopada.
Cytuję: " Świadomy wyborca z zażenowaniem dowiaduje się, na jakie adresy wysyłane są brzydkie anonimy, jak są zbierane pieniądze na wybory i komu pod groźbą utraty pracy każe się siedzieć cicho na dupie i nie zezwala kandydować do samorządu różnych szczebli. Świadomy wyborca dobrze wie, ile to wszystko ma wspólnego z demokracją."
OdpowiedzUsuńNiestety to prawda co wyżej napisano. To naprawdę zaczyna się już dziać. Widać, że pewnej osobie pali się grunt pod nogami i nie jest pewny trzeciej kadencji więc próbuje manipulować ludźmi, przynajmniej tymi którzy pośrednio lub bezpośrednio zależą od jego decyzji. Wszak jak widać burmistrzowanie to dobry kawałek chleba.
Świadomy wyborca obserwuje wszystkich piastujących stanowiska kandydatów na "ojca miasta". Rozgrzesza za wszystkie osiągnięcia i farsy, których się dopuścił. Świadomy wyborca samodzielnie dokonuje analizy mniejszego zła, gdyż tylko i wyłącznie pod takim pojęciem będzie się krył wybór któregokolwiek kandydata znajdującego się na liście. Świadomy wyborca przemyśli sylwetki każdego z kandydatów nim ostatecznie zadecyduje kogo poprzeć. Świadomy wyborca - po ogłoszeniu wyników wyborów, okaże się że w znakomitej większości został w dniu wyborów w domu.
OdpowiedzUsuńTo propaganda w stylu ,raz zdobytem władzy nie odamy ni.gdy.Nie ma to wiele wspólnego z demokracją.Ale Polacy coraz bardziej rozumieją istotę demokracji i potrafię odróznic pijar, manipulację a nie rzeczywistą słuzbę na rzecz mieszkańców miasta.Kartka wyborcza to bicz na polityków.Czas na zmiany ,dość pychy i arogancji.Nawet kazanie plebana niewiele juz pomoze.
OdpowiedzUsuńKto nie chodzi na wybory ,nie ma prawa potem krytykować.Dobrze dla wyborów gdy ewentualny wyborca ma jak najwięcej informacji o ludziach aspirujących do sprawowania władzy.Ekipa JO plus wielebny duchowo ich wspierający pokazali ze maja miasto i ich mieszkańców.....Czas na zmiany ,marazm pijar i Mops.to duzo za mało .
OdpowiedzUsuńI na to liczy Janek :)
OdpowiedzUsuńMOJA PROPOZYCJA.
OdpowiedzUsuńNależy zaproponować debatę przedwyborczą, na tydzień, dwa przed wyborami pomiędzy kandydatami na burmistrza, debata powinna odbyć się w zamku lub hali OSi R i do ciszy przedwyborczej powinna być pokazywana w kablówce. To będzie test prawdy.
Bardzo dobry pomysł. Mieszkańcy mogliby bezpośrednio zadać pytania kandydatom na różne tematy. Może by się wiele wyjaśniło. Poznalibyśmy co jest prawdą, a co fałszem i obłudą.
OdpowiedzUsuńprzepytanie kandydatów to istota świadomych wyborów !
OdpowiedzUsuńStarostowanie to jeszcze lepszy kawałek chleba! Nie uważasz?
OdpowiedzUsuńWy blogierzy macie nas za głupów? Przestańcie pisać sami do siebie. Dopuście do głosu ludzi mądrzejszych od was!
OdpowiedzUsuńA Ty co wyprawiasz? Zdecyduj się na jeden nick. I przestań dyskutować sam ze sobą bo to jest właśnie paranoja :)
OdpowiedzUsuńDEBIL ! ilu takich macie ?
OdpowiedzUsuń